piątek, 31 stycznia 2014

6. Przyjaźń to najcenniejsze co mamy. Czasem tylko ona jest gotowa wybaczyć wszystko.

        Czasem sama siebie nie rozumiem. Nie widzę sensu moich poczynań i tego jaki skutek mają przynieść. Nie pojmuję co czuję i co widzę. Myślę, że tracę zmysły, a tak na prawdę nie umiem zdiagnozować centrum mojej przypadłości. To tak, jakby krążyła bez celu po głuszy w poszukiwaniu kogoś kto mnie przytuli i wesprze chodź może być to drapieżne zwierze, które tylko czeka aż przymknę oczy. Codziennie rano wstaję i łudzę się, że będzie lepiej, chociaż wiem, że godzę się na kolejny cios. Nie wiem co musiało by się stać bym mogła patrzeć na ludzi jak na kogoś komu mogę w stu procentach za ufać. Czasem liczę, że zobaczę w oczach drugiej osoby litość i żal, której z jednej strony nie chcę oglądać, a z drugiej tak wypatruję. Ludzie jednak patrzą na drobną dziewczynę tylko z złościć i zazdrością, bo osiągnęłam więcej od nich. Nie mogą zapewnić rodzinie dobrego bytu i obwiniają o to mnie, bo jestem częścią show-biznesu, który ma wydrzeć im ostatnie grosze z kieszeni. To okrutne, ale tak prawdziwe, że czasem aż ciężko pojąć.
  Wzięłam głęboki wdech uśmiechając się do swojego odbicia. Ponowiłam próbę chcąc wyglądać jak najbardziej naturalnie. O ile to w ogóle realne i wykonalne. Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho i wzięłam głęboki wdech po czym posłałam przyjazny uśmiech Tamarze, która ze stoickim spokojem przyglądała się moim poczynaniom. Kobieta trzymała w prawej dłoni papierosa, mimo że było to tutaj surowo zabronione i groziła za to kara. Zawsze paliła gdy się denerwowała i byle jaki mandat nie mógł jej od tego powstrzymać.
  -Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Ludzie cię pokochają. Londyn to miasto, które patrzy na takie ślicznotki jak na głupiutkie blondyneczki więc mów mało, przytakuj i uśmiechaj się uroczo, a będzie idealnie.- postanowiłam zastosować się do zaleceń blondynki, które zostały mi wydane jeszcze przed wizytą u wizażystki. Na jej słowa nic nie odpowiedziałam, co najwidoczniej uznała za nieme ,,Tak'', bo kolejne zdanie wypowiedziała dopiero przed momentem. Miało ono nieść przesłanie, które miało mnie lekko wystraszyć, ale też nie za bardzo bym nie zapomniała języka w gębie.
  -Ariana. Wchodzisz.- odezwał się jakiś mężczyzna o krępej posturze z walkie-talkie w dłoni. Przytaknęłam tylko zasiadając na jednym z foteli na przeciw prowadzącego. Drugi stał wolny dla nieprzewidziane gościa, który miał pozostać mi obcy do samego końca. Nawet Tamara nie odezwała się na ten temat słowem. Wolałam nie pytać, po co narobić sobie jeszcze większego strachu?
  -Luzik. Będzie git.- powiedział mężczyzna imieniem Andy, który prowadził program śniadaniowy. Jego slogan nie wprowadził mnie w stan odprężenia, a wręcz przeciwnie, sprawił iż czułam się jakbym była w środku jakiejś głupiej gry.
   Po przywitaniu się z widzami, sztucznymi oklaskami i kilkoma pytaniami na temat pierwszego koncertu w Wielkiej Brytanii przyszła kolej na część mniej przyjemną i mimo, że starałam się zachować wyraz twarzy, który miał mówić ,,Nic ze mnie nie wyciągniecie.'', czułam, że zaraz mnie rozsadzi.
  -Jak postrzegasz Londyn? Podoba ci się? A nasi chłopcy? Zapewne inni od tych Amerykanów.- nim zdążę odpowiedzieć na jedno pytanie, a już nadlatuje kolejne. Coraz bardziej prywatne i intymne. Może jeszcze zapyta o kolor prezerwatywy z ostatniego razu. Żenada.
  -Nie zdążyłam się jeszcze dobrze rozejrzeć. Byłam zaledwie w jednym klubie, ale myślę, że z czasem przyzwyczaję się.- uśmiecham się przyjaźnie, co tylko jeszcze bardziej wywołuje u mnie chęć wybiegnięcia gdzie pieprz rośnie.
  -A nasz brytyjski boysband. One Direction. Na pewno słyszałaś o nich wiele plotek jak i faktów. Możesz się na ich temat wypowiedzieć?- zapytał jakże uprzejmie Andy. Czy mi się wydaje czy nasza rozmowa właśnie schodziła na tor, którym zdecydowanie nie powinna iść?
  -Pewnie obiło mi się coś o uszy. Nie mam jednak wyrobionego zdania na ten temat. Ich twórczość obchodzi mnie raczej tak jak zeszłoroczny śnieg.- po wypowiedzeniu tych słów wręcz poczułam na sobie złowrogie spojrzenie Tamary zza kulis. Już wyobrażałam sobie kłótnie jaka czeka nas po programie. Jednak było za późno by ugryźć się w język.
  -Tak...-zaczął trochę niechętnie szatyn, choć wiedziałam, że to tylko przykrywka. Wcale go to nie ruszyło, spodziewał się takiej odpowiedzi.- Twórczość może i cię nie interesuje, ale oni sami? Myślę, że czas zaprosić naszego gościa.- zamarłam. Czekałam aż wejdzie któryś z nich. Którykolwiek i choćbym go nie znała, byłam gotowa odeprzeć każdy atak. Podejrzewałam, że wyskoczy przede mną Zayn z miną, która miała mówić.
  ,,Teraz wyrównamy rachunki.''
 Albo Harry, który zacznie rzucać obelgami nie w moim kierunku, a Seleny. Jednak to co zobaczyłam sprawiło, że zaparło mi dech. Przed oczyma pojawiły się czarne plamki, a słowa prowadzącego były dalekie. Ochłonęłam dopiero po chwili kiedy brunetka siedziała obok mnie z szerokim i promiennym uśmiechem na twarzy.
  -Przywitajmy jeszcze raz gromkimi brawami Ninę Dobrev.- wzięłam głęboki wdech po czym uśmiechnęłam się do dziewczyny. O dziwne odwzajemniła uśmiech i nawet złapała mnie za dłoń jakby chciała pocieszyć. Powstrzymałam się od zmarszczenia czoło. O co tu do cholery chodziło?
  -Wszyscy wiedzą co takiego stało się ubiegłego wieczoru. Nino... Nawet nie wiesz jak jest nam przykro. Cały Londyn ubolewa na rozstanie tak idealnej pary.- przełknęłam ślinę nieco za głośno.Dobra. Teraz jestem w kropce. Czyżby nasza aktoreczka wygadała się fotoreporterom? Aż taka zawistna jest?
  -Oj, wcale nie taka idealna. Jak widać Zayn ma sporo problemów z własnym ego skoro musi dowartościowywać się u innych kobiet. Obie nas oszukał. Prawda Arii?- brunetka spojrzała na mnie z spojrzeniem, które nie znosiło sprzeciwu.
  -Tak...-wydukałam z siebie. Ej do cholery! To mój wywiad, a ona zabiera mi moje pięć minut?- Przepraszam za wyrażenie, ale Zayn to palant. Tak na prawdę nadal nie mogę pojąć, że tak postąpił w stosunku do mnie.- nie dodałam nic o tym, że nasz ,,romans'' miał trwać tylko jedną noc. Tak na prawdę nic do niego nie czułam. A ten wywiad mógł okazać się dobrym momentem do upokorzenia go i to jeszcze z dziewczyną, która mogła go pogrążyć po całej lini.
  -Nasz czas się niestety kończy. Powiedzcie na koniec. Co zamierzacie?- na to pytanie spojrzałam pytająco na Dobrev. To ona była wtajemniczona, nie ja.
  -Chcemy dobrze się bawić, a przy okazji pokazać jaki kochany Zayn jest na prawdę.- o kurde. Modest będzie miał co naprawiać po tym wywiadzie.
  Uśmiechnęłyśmy się uroczo do kamery po czym rozległy się głośne oklaski. Nie były oczywiście związane z tym co mówiłyśmy, bardziej chodziło tu o to, że w końcu się skończyło i nic więcej nie nagadamy. Podeszłam do stolika na którym stała butelka z wodą i upiłam z niej łyk, nie zwracając najmniejszej uwagi na Tamarę, która gapiła się na mnie wzrokiem, który gdyby mógł zabiłby mnie na miejscu.
  -Mogę?- spytała brunetka wskazując głową na butelkę z napojem. Podałam jej po czym otarłam usta w przedramię. Czasami miałam ochotę zachowywać się jak za dawnych lat kiedy mogłam się wygłupiać i szaleć. Ten gest pozostał mi właśnie z tamtych czasów. - Przepraszam, że cię w to wciągnęłam. Po prostu pomyślałam, że kiedy nie będziesz niczego świadoma wyjdzie lepiej. Poza tym... Zasłużył sobie.- ostatnie słowa wypowiedziała przez zaciśnięte zęby. Nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu posłałam jej łagodny uśmiech, który miał ją pocieszyć.
  -Tak w sumie to... Mnie z nim nic nie łączyło. Gdybym wiedziała, że jest z tobą w życiu bym go nie tknęła. Nie śledzę zbyt wytrwale losów brytyjskich gwiazd.- powiedziałam opierając się o ścianę i poprawiając  swoją pudroworóżową sukienkę.
  -Wiem, ale sama nie dam rady. Musisz mi pomóc. Albo chociaż nie przeszkadzać.- powiedziała ogarniając włosy i oblizując swoje jakże równe wargi. Nie dziwiłam się Zaynowi, że właśnie ona zawładnęła jego sercem. Tylko czemu nie umiał tego uszanować? Czemu nie mógł być jej wierny? Na myśl, że wyrządziłam jej tak wielką krzywdę czułam się okropnie.
  -Skąd wiedziałaś gdzie go szukać?- spytałam kiedy wychodziłyśmy już ze studia w towarzystwie kilku ochroniarzy. Nie zwracałam na nich większej uwagi sunąc w kierunku czarnego mercedesa za którym siedział obcy mi mężczyzna. Nie ja przyjechałam tym samochodem. Nie bałam się jednak wsiąść do niego za Niną. Wydawała się być zadowolona, że wreszcie może z kimś szczerze pogadać na temat chłopaka, a mnie po prostu zżerała ciekawość.
  -Proszę cię... To nie pierwszy wyskok z jego strony. Do tej pory przymykałam na to oko, ale powoli popadam w obłęd. Na każdym kroku widzę potencjalną jego kochankę, każda dziewczyna w teledysku wydaje mi się znajoma jakbym już ją z nim nakryła. Nie pociągnę tak dłużej. Kiedy przyłapałam go z tobą byłam wściekła.- przegryzłam dolną wargę. Na kogo była wściekła? Na mnie czy na niego? Ja na jej miejscu kipiałabym ze złości i zabiła siebie na miejscu. Już wiedze te nagłówki. ,,Naga Ariana Grande znaleziona z nożem wbitym w serce.'' -Może wybierzemy się na kawę?- spytała dziewczyna przeglądając na telefonie wszystkie portale społecznościowe. Wydawała się być na prawdę sympatyczna.
  -Może wieczorem wpadniesz do mnie do hotelu? Musze porozmawiać z Seleną i wszystko jej wyjaśnić. Myśli, że wydałam ją Harry'emu.- powiedziałam nieco zawstydzona. Gadałam o swoich problemach każdemu po kolei zamiast samej się z nimi uporać. Nie znosiłam tej swojej wylewności.
  -Nie ma sprawy. Swoją drogą... Poznałaś wszystkich chłopaków?- spytała. Jej oczy lśniły jak dwa diamenciki. Czyżby temat One Direction był dla niej tak przyjemny? Z opowiadań Zayna chłopaki umieją spieprzyć życie doszczętnie, ale czego jeszcze on nie opowiada... Może są sympatyczni i zabawni. Zaprzeczyłam ruchem głowy. Znałam Zayna od zaledwie kilku dni i choć wciąż powtarzałam, że nie byłam świadoma swoich czynów, a on dla mnie nic nie znaczy to zawsze przy wypowiadaniu jego imienia czułam miłe ciepło gdzieś w środku. Na wspomnienie naszej rozmowy o wojnie i sławie czułam się lepiej, bo w końcu ktoś mnie rozumiał. Nareszcie ktoś patrzył na mnie jak na zwykłą Arianę, a nie jak na dziewczynę, która spotyka się z Nathanem. Jasne, że to wszystko miało nas oboje rozpromować, ale fani umieją dopiec nawet najsilniejszemu psychicznie.
  -To żałuj. Są zajebiści. Jednak w piątce są lepsi niż pojedynczo. Jeśli poznałaś Zayna i myślisz, że jest najwspanialszym gościem na świecie to musisz poznać resztę. W jednej chwili zapomnisz o tym idiocie. - posłałam dziewczynie szczery uśmiech wychodząc z auta.
  -Do zobaczenia wieczorem.- powiedziałam na tyle radośnie na ile tylko umiałam.

***

     Spojrzałam na Selene błagalnie. Od godziny stałam pod drzwiami i się do niej dobijałam, a kiedy w końcu raczyła otworzyć drzwi to nie chciała wpuścić mnie do środka. Ileż można?! Przyjaźnimy się od kilku lat i nie takie rzeczy przetrwałyśmy, a teraz miał nas skłócić byle jaki chłopak? No dobra, może niekoniecznie byle jaki, bo to w końcu Harry Styles.
  -Dobra. Właź.- westchnęła dziewczyna, otwierając drzwi na oścież i siadając na jednej z kanap. Zamknęłam za sobą po cichu drzwi po czym przysiadłam obok niej. Nie przypuszczałam, że mnie wpuści toteż mój jakże starannie obmyślany monolog wyleciał mi gdzieś z głowy.
  -Tak bardzo cę przepraszam. Wiesz, że jak wypiję jestem nieobliczalna. Nawet tego nie pamiętałam. Pieprzyłam jak połamana, a on musiał mi w to uwierzyć. Wiesz, że cię kocham.- powiedziałam łapiąc dziewczynę za nadgarstki i wpatrując się w jej oczy. Przez chwilę widziałam w nich coś na podobieństwo rozczarowania i zażenowania, że musiała o tym słuchać. Szybko jednak otrząsnęła się i mocno we mnie wtuliła.
   -Wiesz, że wybaczyłabym ci wszystko. Harry to niezwykle przystojny facet, ale facet to nadal facet. Nie ma co rozpaczać. Jak nie ten to będzie inny. Poza tym... Wtedy w klubie robiłam różne nieprzyzwoite rzeczy.- powiedziała puszczając do mnie oczko. Oddaliłyśmy się od siebie na kilka centymetrów by po chwili znów paść sobie w ramiona. Tak cholernie mi tego brakowało. Czułam się jakby świat znowu zaczął kręcić się we właściwym kierunku.
  -Czyli mamy za sobą tę kłótnię?- spytałam chcąc być pewna. Szatynka przytaknęła uśmiechając się do mnie nieco przez łzy. Nie znosiłam kiedy cierpiała, bo ja wtedy czułam się jeszcze gorzej. Jakbyśmy były połączone jakąś niewidzialną więzią, która kazała nam przeżywać to samo co druga.
  -Tak w ogóle to... Gdzie ty się podziewałaś po tej imprezie? Dzwoniłam do ciebie żeby na ciebie nawrzeszczeć, a ty nie odbierałaś.- powiedziała podchodząc do barku i wyciągając z niego dwa szklanki oraz whisky. Nie przepadałam za alkoholem co może wydawać się dziwne w związku z tym, że ostatnio upiłam się w trupa, ale taka była prawda.
  -Sama nie mam pojęcia. Jak się obudziłam znajdowałam się w jakimś rozpadającym się domu z... z Zaynem.- jego imię sprawiało mi tyle bólu, że musiałam się powstrzymać przed głośnym westchnięciem. Po co nagadałam na niego tyle w tej telewizji? Narobiłam mu tyle problemów...
  -No to nieźle. Oglądałam twój wywiad, ale widzę, że coś jest nie tak.- powiedziała nalewając mi do szklanki trochę trunku i podając. Może to był dobry pomysł? Może powinnam napić się i pójść spać nieświadoma ostatnich wydarzeń.- Arii...- wyszeptałam szatyna siadając obok mnie.
  -Czuję się jakbym go zdradziła.- powiedziałam w końcu to co leżało mi na sercu.- Jakbym pierw go wykorzystała, a potem rzuciła go mediom na pożarcie. Tak dobrze mi się z nim rozmawiało. Rozumiał mnie tak samo jak ty, a potem kiedy pojawiła się Nina... Jakoś złość we mnie narosła. Poczułam się skrzywdzona choć tak na prawdę to ja go skrzywdziłam. Zachowałam się jak zdzira...- ostatnie słowa powiedziałam ledwo powstrzymując się od płaczu. Jak miałam zareagować kiedy Sel przycisnęłam mnie do siebie jak siostrę i zaczęła szeptać, że wszyscy popełniamy błędy? Po prostu się rozkleiłam. 
  -Media zrobią z nami co chcą, ale nie ma co się tym zbytnio przejmować. Narobią szumu i im przejdzie. Zayn i całe One Direction będzie znowu tym idealnym zespołem, a my wrócimy do Ameryki i będziemy żyć dalej. Zayn zapomni o tym co mu zrobiłaś, choć tak na prawdę zasłużył sobie na to. Arii nie rycz, głupia!- wyszeptała mi cichutko do ucha gładząc moje włosy i kark.
  -Nie chcę wyjeżdżać z powrotem. Czuję, że on będzie kolejnym rozdziałem mojego życia. A ten rozdział jeszcze się nie skończył.- powiedziałam zamykając oczy i napawając się bliskością przyjaciółki.
  -Kocham cię.-powiedziała szatynka w momencie kiedy odpływałam w głęboki sen.







  No i jest kolejny. Może nie do końca taki jakbym chciała żeby był, ale jest. Końcówka chyba mi nie wyszła. Wypadłam z tego rytmu pisania i ciężko było powrócić po stylu na początku. Boże. To ostatni wolny piętek. Za tydzień o tej porze będę pewnie w szkole. Tak strasznie wolałabym zostać w domu i coś jeszcze dla was napisać.
   Bardzo, ale to bardzo wam dziękuje za komentarze. Każdy który czytam jest czysta przyjemnością. Jeszcze nigdy nie byłam z tego tak szczęśliwa. 
  Kolejna sprawa to blog, który powstał właśnie. Pomyślałyśmy wraz z Vic, że miło było by coś stworzyć razem. I tak oto powstał ten bloga. KLIK  Zerknijcie i zróbcie mi tę przyjemność.

PS. Wiecie gdzie mogę oglądać Pamiętniki Wampirów bez limitów? Oglądałam wcześniej na kinomaniaku, ale usunęli tą stronę. Teraz na zalukaj, ale niestety po obejrzeniu jednego odcinka wyskakuje mi jakiś dziwny komunikat, a ja mam dość sporo do nadrabiania.




piątek, 24 stycznia 2014

5.Możemy myśleć, że jest dobrze, ale tak na prawdę zawsze będziemy cierpieć.

         Liście delikatnie powiewały na zimowym, londyńskim wietrze we wszystkie strony. Księżyc był dziś w pełni, ale światło jakie odbijał było ledwo dostrzegalne. Całe niebo przysłoniły chmury nie pozwalając cieszyć się tym co znajdowało się pod ich grubą warstwą. Ulice były całkowicie wyludnione. Większość  mieszkańców Londynu wolała spędzić ten czas wieczorny z rodziną. Przy najbliższych, których tak bardzo kochali. Światła w biurowcach zostały już dawno zgaszone, a asfalt oświetlało tylko kilka lamp ulicznych. Co jakiś czas moich uszu dochodził świst powietrza lub dźwięk odpalanego auta gdzieś kilka ulic dalej. Zadziwiające jak dobrze znałam te odgłosy.
   Przymknęłam lekko powieki rozkoszując się świeżym i rześkim powietrzem. Śnieg jeszcze nie spadł, o ile w ogóle miał zamiar się tu pojawić. Zimy w Anglii nie należały do srogich lub chociaż zimowych. Panowała tu raczej deszczowa i jesienna pogoda. Kiedyś chciałam tego zaznać i poznać świat od strony Europejczyków, później przyszły seriale, filmy, muzyka... Mój świat obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie mogłam liczyć, że kiedyś zamieszkam na wsi, będę mieć śliczne dzieci, które będą chodziło do szkoły na obrzeżach miast i będą szczęśliwe. Z dala od tłumów i show biznesu. Czasem jednak warto wybiec myślami w przód i pomyśleć jakby mogło być pięknie, gdybyśmy tylko tego chcieli i pragnęli całym sercem.
  Z zamyślenia wyrwały mnie czyjeś kroki. Ukryłam dłonie w kieszeniach i spuściłam głowę by zatopić się w swoim beżowym płaszczyku, który miał chronić mnie przez zimnem. Tak na prawdę nie odczuwałam chłodu, ale pod  spojrzenia Zayna poczułam się tak mała i słaba, jakbym miała zaraz zniknąć, bo nie byłam godna jego spojrzenia. Odważyłam się jednak na ukradkowe zerknięcie w jego kierunku by sprawdzić czy nadal mierzy mnie swoim czekoladowym spojrzeniem. Na ułamek sekundy nasze oczy się spotkały i przeszło mnie miłe ciepło.
  -Przejdziemy się?- nie tych słów spodziewałam się z jego ust. Liczyłam, że zabierze mnie w jakieś szalone miejsce. W końcu chciałam się rozerwać. Może źle to zinterpretował? Mimo wszystko przytaknęłam, odważywszy się na uniesienie wzroku nieco wyżej.
  -Nie wolno było ci czytać moich wiadomości.- wypowiedziałam te słowa na tyle ostro, że zabrzmiały jak oskarżenie, a nie miało tak być. Chciałam tylko się dowiedzieć jaki miał w tym cel. Co chciał osiągnąć? Miał zamiar mnie upokorzyć, powiedzieć wszystkim na jakie tematy dyskutują z moimi przyjaciółmi? Jaka to jestem pusta? Ale jaki miałoby to sens. Żaden.
  -Nie czytałem twoich wiadomości. Umiem uszanować czyjąś prywatność.- wychrypiał powoli stąpając po chodniku. Wyciągnęłam z kieszeni rękawiczki chcąc je założyć. Zimno powoli dawało się we znaki.
   -Jasne. Każdy by skorzystał.- bąknęłam nie spuszczając wzroku z swoich dłoni. Gwałtownie podskoczyłam czując jak Zayn ujmuje moje dłonie w swoje i mocno je ściska. Rękawiczki momentalnie wylądowały na ziemi, ale nie śmiałam wyrwać się i je podnieść. Stałam jak słup soli nawet wtedy kiedy puścił mnie i podał mi okrycie dłoni. Oddychałam płytko.
  -Ja nie. Wiem jak cenna jest prywatność.- zapadła chwila ciszy. Wcisnęłam na swoje dłonie rękawiczki po czym ruszyłam nieco szybciej w stronę parku, który znajdował się niedaleko hotelu. Szatyn szybko mnie dogonił i zatrzymał łapiąc mnie za ramię i obracając w swoją stronę.- Na prawdę myślisz, że jestem takim chamem?- nie odpowiedziałam. Zamiast tego zacisnęłam mocniej usta i zęby, by powstrzymać się od zgryźliwej uwagi. - Po co w takim razie zadzwoniłaś do mnie?- chłopak wypuścił mnie i przeszedł kilka kolejnych kroków i chuchając przy tym w swoje zmarznięte i czerwone dłonie.
  -Nie wiem...- wyszeptałam skołowana tym wszystkim. Sama nie wiedziałam na co liczyłam? Że nagle skoczę ze spadochronem, że ukradnę auto i będę pędzić nim jak głupia, a dodatkowo to wszystko było możliwe tylko z nim? Liczyłam, że może sprawi iż będę czuła się lepiej. Chciałam znów poczuć się bezpieczna. A ostatnio czułam się tak w jego domu. Kiedy był blisko, choć był mi obcy. Nie znałam go, a chciałam znów go zobaczyć. Westchnęłam. - Chciałam uciec...Zniknąć choć na chwilę z swojego życia i poznać twoje.- wypowiedziałam te słowa z taki bólem, że aż przestraszyłam się swojego głosu.
  -Moje życie jest tak samo popieprzone jak twoje.- Zayn zaśmiał się pod nosem. Nagle przeszło mnie dziwne uczucie. Jakbym mogła powiedzieć mu o wszystkim. Jakbym znała go od lat.
  -Ale masz przyjaciół. Masz zespół, na którym możesz polegać. Ja jestem sama. Mam tylko... A właściwie miałam Selene.- Skrzyżowałam ręce na piersi siadając na jednej z ławek w parku. Chłopak poszedł w moje ślady i po chwili siedzieliśmy ramię w ramię.
  -Życie w ,,stadzie'' nie zawsze jest łatwe. Ci idioci potrafią zniszczyć wszystko. Każdy mój związek, każdą przyjaźń i choć robią to nie świadomie to są odpowiedzialni na nieszczęście pozostałej czwórki. Jesteśmy jednością... Ludzie myślę, że mamy łatwo, bo mamy pieniądze, ale nie wiedzą, że ta praca jest cięższa niż jakakolwiek fizyczna na budowie. To nie tak proste jakby się mogło wszystkim wydawać.- czułam się dokładnie tak samo. Jakby nikt mnie nie doceniał i liczył tylko na moje potknięcie. Ludzie wyczekali aż popełnię błąd, by móc go później wytykać mi przez kolejne kilka lat.
  Odetchnęłam, czując na policzkach przyjemne zimno. Wiatr rozwiewał moje włosy, które zdecydowałam się dzisiaj puścić wolno.
  -Widziałam dzisiaj Harry'ego od ciebie z zespołu. On był z Seleną?- spytałam zaciskając usta w wąską kreskę. Liczyłam na odpowiedź, która zaprzeczyła by moim podejrzeniom, ale niestety sprawa była na tyle jasna i klarowna, że mogłam liczyć jedynie na cud.
  -Tak. Pisali z sobą od kilku dobrych miesięcy, ale tak na prawdę ciężko im było na odległość. Harry siedział po nocach i tylko czekał aż zadzwoni, bo w końcu inny czas... Inna godzina... A kiedy nie dzwoniła to wyżywał się na wszystkich w koło.- niebo zaszło jeszcze ciemniejszymi chmurami, a po chwili zaczęło kropić. Nie ruszyliśmy się jednak ani o centymetr. Chciałam słuchać jego głosu jak najdłużej.
  -Selena oskarżyła mnie, że powiedziałam Harry'emu coś na jej temat, ale ja...- zadrżałam z zimna.- Nie rozmawiałam z nim nigdy wcześniej. Przyrzekam.- wypowiedziałam te słowa z oczyma pełnymi łez. Nie chciałam tracić przyjaciółki. Potrzebowałam jej teraz bardziej niż kiedykolwiek. Komu miałam powiedzieć o Zaynie? Tylko ona mogła mnie wysłuchać i zrozumieć.
  -Tej nocy, której zgarnąłem cię z ulicy...Widziałem cię w klubie. Piłaś jak opętana. Jeden kieliszek za drugim.- poczułam jak moje policzki nabierają różowego koloru.- To wtedy rozmawiałaś z Harry'm. Byliśmy tam wszyscy w piątkę. Wtedy Harry nie wydawał się być przejęty paplaniem nawalonej Ariany Grande. Teraz trochę mu się zmieniło. Zaczął uważać Selena za sukę.- no i rozpadało się na dobre. Moje włosy przylgnęłam do twarzy, a ubranie całkiem przemokło.
  -Wracajmy.-wyszeptałam tak cicho, że ktoś stojący zaledwie metr od nas nie byłby w stanie tego usłyszeć.

***

      Oparłam głowę o kolana wlepiając przy tym wzrok w szklanym ekranie telewizora. Leciała jakaś durna telenowela, ale nie umiałam się powstrzymać od obejrzenia nawet tego tasiemca.
  -Powinienem już pójść.- dobiegł mnie głos z drugiego końca pokoju. Obróciłam głowę tylko o kilka stopni tak by móc kątem oka zobaczyć chłopaka.
  -Jest burza. Chyba nie myślisz, że puszczę cię w taką ulewę?- jakby na moje słowa, za oknem rozległ się grzmot, a po chwili pojawił się błysk. Uniosłam wyżej jedną brew nasłuchując kroków chłopaka.
  -Jesteś czarownicą?- spytał rozbawiony zasiadając obok mnie na skórzanej kanapie. Wzruszyłam tylko ramionami powstrzymując się od śmiechu. Czarownica. Dobre sobie. - Co to?-spytał Zayn patrząc znacząco na bransoletkę na mojej dłoni. Zagryzłam dolną wargę czując jak się rumienię. Po raz kolejny tego wieczoru, a tak bardzo tego nie chciałam.
  -Pamiątka rodzinna. Przechodziła z pokolenia na pokolenie. Miała ją moja prababka jeszcze przed drugą wojną światową. Zawsze jak na nią patrzę myślę, że fajnie by było przeżyć coś tak ekscytującego jak wojna.- po wypowiedzeniu tych słów zobaczyłam jak na usta chłopaka wstępuje zadziorny uśmieszek, który nie mógł znaczyć nic dobrego.
  -Na prawdę chciałabyś żyć w czasach mordu i terroryzmu? Chciałabyś bać się o swoje życie? W Ameryce nic nie wiedzą o Hitlerze czy Stalinie. Woja to głupota. Dochodzi do niej kiedy ludzie nie mają o co drzeć kotów. Ludzie giną, a my stoimy i patrzymy na to z bólem, ale nic nie zrobimy. To tak jakbyśmy się na to godzili. Dawali przyzwolenie.To okrutne, ale prawdziwe.- dodał widząc mój wyraz twarzy, który zapewne przedstawiał zażenowanie.
   -Możliwe, ale przynajmniej wtedy ludzie wiedzieli co to zło. Teraz za morderców uważa się ludzi, którzy zrzucili kota z drugiego piętra, choć ten i tak przeżył. Nie uważasz, że nasze postrzeganie jest błędne? Myślimy, że jest nam źle, a nie wiem jak to tak na prawdę jest.- powiedziałam siadając przodem do chłopaka.
   -Kot to dobry przykład...-powiedział z drwiną szatyn uśmiechając się od ucha do ucha. - Ale... Taki kot też masz prawo żyć. A jakiś pijany psychol nie ma prawa mu tego odbierać. Choć gdyby się tak przyjrzeć to nie możemy tego porównać do mordów za czasów wojny. Ale nie ma mniejszego zła. Zło to zło i koniec. - nie mogłam oderwać oczu od czekoladowych tęczówek chłopaka, które tak uporczywie teraz się we mnie wpatrywały. Starał się sprawić, że zmądrzeję, że odwołam swoje słowa, ale tak na prawdę zawsze chciałam żyć w innych czasach. Zobaczyć jak wygląda prawdziwa walka o życie.
  -Nie moglibyśmy być parą.- powiedziałam całkiem poważnie kiedy moją twarz od twarzy chłopaka dzieliły zaledwie centymetry.
  -Tak sądzisz?- spytał ironicznie szatyn podpierając głowę na dłoni i wlepiając we mnie swoje ciekawskie spojrzenie. Czułam jak płonę od środka i zaraz mnie rozniesie.
  -Widzimy świat całkiem inaczej. Ty chciałbyś dobra dla wszystkich, a ja chciałabym żeby mordercy dostali po dupie bo im się do należy i wiec, że zdania nie zmienię.- powiedziałam unosząc jedną brew wyżej oczekując dalszego rozwoju akcji. Nie usłyszałam już z ust chłopaka ani słowa. Zamiast tego poczułam jak jego delikatne usta stykają się z moimi. W pierwszym momencie chciałam zareagować, ale jakaś nadludzka siła kazała mi siedzieć cicho. Odwzajemniłam więc pocałunek i nim się spostrzegłam usta chłopaka delikatnie muskały moją szyję. Nie umiałam powstrzymać westchnienia w momencie kiedy jego palce jeździły po moim płaskim brzuchu. Chciałam więcej. Tu i teraz.
  -Masz rację. Nie moglibyśmy być parą.- wychrypiał chłopak zdzierając wręcz ze mnie cienki podkoszulek. Zagryzłam dolną wargę czując jak szatyn próbuje rozgryźć działanie zapięcia od stanika. W końcu jednak udało mu się to.
  -O kurwa...-usłyszałam gdzieś za swoimi plecami. Przerażona wraz z chłopakiem sturlałam się z kanapy i wylądowałam na hotelowej podłodze. W drzwiach stała brunetka. Broda jej drżała, a po policzkach spływały łzy.


https://24.media.tumblr.com/b574234af641af4f95a04463d3f76939/tumblr_mz7estl5wS1sxzy6do1_500.gif

   -Nina...-wyszeptał Zayn podrywając się i zapinając rozporek w spodniach. Odruchowo owinęłam się kocem leżącym na kanapie i zasłaniając całe ciało.- Skąd się tu wzięłaś? Kochanie to nie tak...- powiedział podchodząc do dziewczyny. Brunetka nie spuszczała z niego wzroku jakby mnie to w ogóle nie było. Może to i lepiej?
  -Spierdalaj...- warknęła dając Zaynowi w twarz.- Nie wchodź mi więcej w drogę, bo to się źle skończy.- dodała po czym wyszła trzaskając drzwiami. Podniosłam się z ziemie i wcisnęłam na siebie koszulkę, która akurat leżała gdzieś z brzegu.
  -Nawet nic nie mów jasne? Nie odzywaj się.- wychrypiał szatyn nie odwracając się przy tym w moją stronę. Stał jakby nagle zamienił się w kamień. Każda komórka jego ciała zamarzła. Czułam zimno i strach jakie od niego biło.
  -Jasne. Powiem tylko jedno. Pieprzony z ciebie dupek.- warknęłam wypychając go za drzwi i trzaskając przy tym nimi. Nie miałam już na nic siły. Po prostu osunęłam się po drzwiach ukrywając twarz w dłoniach i zalewając się falą rozpaczy. Kolejny skończone dupek stanął na mojej drodze do szczęścia.











 Powiem wam, że chyba rozdział, któremu poświęciłam jak do te pory najwięcej czasu.
 Głównie chyba dlatego, że bardzo mi zależało by wyszedł idealny. Zaczęłam oglądać Pamiętniki Wampirów i dlatego pojawiła się Nina. Mój plan kompletnie uległ zmianie. Wywracam go o sto osiemdziesiąt stopni i nie jestem pewna czy ta zmiana wam się spodoba. Może jednak to zaakceptujecie i będziecie czytać dalej. Liczę się jednak z krytyką co do postaci Zayna. Chciałabym was też poinformować, że na przełomie kwietnia/maja ruszy nowe opowiadanie. Wiem, że do tego okresu jeszcze daleko, ale chciałbym wybiec kilka rozdziałów w przód zanim zacznę publikować. Sami wiecie jak to jest z weną, a już zwłaszcza z czasem.

piątek, 17 stycznia 2014

4. Wypełnie moje serce twoją czekoladą.

           Z przestrachem wypisanym na twarzy ruszyłam biegiem w stronę hotelu. Selena wydawała się być zdruzgotana co odczuli nawet sami pracownicy budynku. Dziewczyna uderzyła portiera drzwiami, nawrzeszczała na jakąś młodą pracownicę na recepcji po czym popychając jednego z klientów hotelu wbiegła do windy. Niestety nie udało mi się jej dogonić na czas i musiałam pójść schodami. Zajęło mi to dość sporo czasu przy mojej jakże nijakiej kondycji, ale w końcu trafiłam przed drzwi z numerem trzysta jeden. Był to luksusowy apartament, który zajmowała moja przyjaciółka. W środku znajdowało się wiele drogocennych rzeczy między innymi starodawna i mahoniowa szafa z licznymi złoceniami czy wanna, która była z porcelany. Wszystko jak z bajki i to za jednymi drzwiami. Gdyby tak to wszystko rozprowadzić po całym świecie można by obdarować kawałek świata i uratować od głodu małe dzieci z wypukłymi brzuszkami.
  -Selena otwórz!- krzyknęłam pukając spokojnie do drzwi. Szkoda by było zniszczyć tak dobre i solidne drewno. Nie słysząc jednak odzewu uderzyłam nieco mocniej drąc się przy tym jak jakaś opętana. Przerażała mnie myśl, że może ktoś to wszystko słyszy i zaraz zadzwoni po egzorcystę, ale w tym momencie nie miałam innego wyboru. -Gomez! Jak zaraz mi nie otworzysz to wyważę te pieprzone drzwi choćbym miała się przy tym nieźle poobijać. Słyszysz mnie?!- już miałam po raz kolejny uderzyć kiedy po drugiej stronie rozległy się kroki tak ostentacyjne, ze zapewne nawet piętro niżej było je słychać.
  -Spierdalaj...-warknęła rozwścieczona szatynka otwierając przede mną drzwi. Oczy miała całe spuchnięte i czerwone od płaczu. Na jej policzkach odznaczały się czarne plamy od tuszu, który miał być ponoć wodoodporny, a nie dał rady nawet łzą.
  Już miałam się odezwać by pocieszyć dziewczynę kiedy z jej usta padły słowa, których znaczenie rozgryzałam kilka kolejnych minut.
  -Spieprzaj suko! Taka jesteś dobra przyjaciółka, a jeździsz po mnie kiedy tylko nie patrzę. Zachciało ci się odbić mi chłopaka? Spodobał ci się Harry, co?- gubiłam się powoli w tym co mówiła, ale słuchałam uważnie chcąc zrozumieć to co tak uporczywie powtarza. -Szkoda, że on nie lubi takich dziwek! Ledwo go zobaczyłaś, a już musiałaś zmieszać mnie z błotem...- zmrużyłam brwi blokując nogą drzwi kiedy Selena chciał już je zamknąć.
   -Nie spotkałam Harry'ego nigdy wcześniej! Dzisiaj widziałam go pierwszy raz na oczy... Jak śmiesz mnie o to oskarżać?!- nasza kłótnia niosła się echem po całym holu, a ja traciłam cierpliwość.
   -Pewnie! Zwykła z ciebie szmata i tyle...- fuknęła szatynka zamykając z trzaskiem drzwi.
   Stałam w miejscu próbując opanować drżenie dłoni. To wszystko wydawało się być tak odległe, że nie umiałam powiązać z sobą nawet oczywistych faktów. Nigdy nie spotkałam Harry'ego Stylesa. tak przynajmniej mi się wydawało. Byłyśmy w tym mieście jedynie jedną noc, a ja ledwo co pamiętałam z poprzedniego wieczoru. Nie wiem nawet jak wylądowałam w mieszkaniu Zayna Malika, o ile było to oczywiście jego mieszkanie. Przeszłam kilka kroków dalej i wyszłam do swojego pokoju cichutko zamykając za sobą drzwi. Buty zrzuciłam z stóp nawet nie wiedząc kiedy. Pociągnęłam zrezygnowana nogami po miękkim i puszystym dywanie po czym opadłam na łóżku, które stała w centrum pomieszczenia.
  Słowa, którymi obdarzyła mnie moja najlepsza przyjaciółka powoli zaczynały do mnie docierać i sprawiły, że poczułam przeogromną pustkę. Jakby część mojego serca właśnie została zwolniona i otwarta na nowo. Nie czułam już tej miłości i ciepła, a jedynie odrazę i żal, że nie mam czym jej zapełnić. Selena była ze mną od pięciu lat i stanowiła część mnie. Nawet kiedy nie było jej blisko to czułam jej obecność z każdym, choćby najmniejszym detalu, a teraz...
   Teraz chciałam zapomnieć o tym co wydarzyło się przez ostatnie pięć lat.
   Pisnęłam cicho czując jak moje policzki powoli zostają zalane przez łzy. Tak bardzo nie chciałam płakać, ale nie umiałam. Za dużo mnie z nią łączyło. Szybko wbiegłam do łazienki zrzucając po drodze z siebie wszystkie cichy. Nie patrząc w lustro wbiegłam pod prysznic i rozpłakałam się jak małe dziecko kiedy moje łzy zmieszały się z kroplami wody, które lały się prosto na moją twarz.
   Z pod prysznica wyszłam po pół godzinie kiedy nie miałam już siły by stać. Owinęłam się hotelowym ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Krople wody kapały z moich mokrych włosów prosto na dywan. Usiadłam zrezygnowana na łóżku i wyjęłam z swojej torebki telefon. Na początku chciałam zadzwonić do Tamary i poprosić by do mnie przyszła. Bałam się być sama, albo raczej nie chciałam tego. Potrzebowałam by ktoś mnie przytulił i powiedział, że wszystko się ułoży. Przymknęłam powieki wyobrażając sobie czekoladowe oczy Zayna i jego różowe usta. Czemu nie mogło być tak jak dzisiaj rano? Wlałabym wszystko, nawet ten pieprzony ból głowy od straty przyjaciółki.
  Zjechałam kilka numerów niżej w poszukiwania kogoś komu mogłabym się zwierzyć. I nagle...
   Zayn Malik
  Przełknęłam siłą czując jak w moim gardle pojawia się ogromna gula. Sama nie wiem czemu tak zareagowałam na myśl, że mógł przeglądać moje wiadomości, połączenia. Naruszył moją prywatność i czułam się jakby wkroczył w część mojego osobistego życia. Telefon to była jedyna rzecz do której miałam dostęp tylko ja. Nikt do niego nie zaglądał, nie mówił mi z kim mam się kontaktować. Chłopak nagiął moją prywatność. W pewnym sensie złamał granicę, która oddzielała moją pracę od życia codziennego.
  -Puk, puk...-odezwał się ktoś, a mój wzrok momentalnie powędrował w stronę drzwi. Blond włosy wyłaniały się zza drzwi, a po chwili w moim pokoju znalazła się Tamara. Przeszła kilka kroków po czym przysiadła na brzegu łóżka.- Gotowa? Wieczorem pierwszy występ w telewizji na wyspach.- wzruszyłam tylko ramionami podchodząc do szafy i wyjmując z niej swoją ulubioną sukienkę.
  -Mogę ją założyć?- spytałam nawet nie zerkając w stronę menadżerki.
  -Wiesz, że masz już wybrany strój.- przytaknęłam. Nie miałam ochoty na puste rozmowy o ubraniach czy butach. Potrzebowałam wygadać się komuś, ale tą osobą nie mogła być Tamara. Ona w ogóle nie rozumiała ile dla mnie znaczy prywatność. Nie dość, że Selena zarzuca mi, że ją zmieszałam z błotem, to jeszcze Zayn, który za wszelką cenę chce sprawić bym o nim myślała. Musiałam jak najszybciej zapomnieć i o nim i o całej tej sytuacji w jego ,,domu''.
   -Tamara...-zaczęłam ostrożnie zamykając przy tym szafę. -Możemy zmienić hotel?-spytałam wpatrując się w moje bose stopy, które ledwo zdążyły wyschnąć. Wręcz widziałam oczyma wyobraźni jak kobieta stara się znaleźć właściwą wymówkę.

***

    Zeszłam z sceny uśmiechnięta od ucha do ucha. To było jedyne miejsce w którym zapominałam o wszystkich innych problemach. Skupiałam się tylko na emocjach jakie chciałam przekazać publiczności, starałam się być w stu procentach prawdziwa i utożsamiać się z słowami swoich piosenek, a ostatnio przychodziło mi to zdecydowanie trudniej. Wychodziłam do ludzi tylko dlatego, że musiałam, a nie dlatego że chciałam. Teraz mogłam wreszcie odskoczyć od wydarzeń ostatnich kilku godzin. Dziwne, że tyle rzeczy może zmienić się w jednej chwili. Cały świat staje ci na głowi, a wewnętrzny głos podpowiada, że czas coś zmienić i sprawić by było jeszcze lepiej. Choć trochę udekorować tą pustą babeczkę. Czas ją wypełnić...


    Czekoladą...

    Wyjęłam z torebki, która wisiała na jednym z krzeseł telefon i wybrałam numer. Oblizałam wargi czując jak narasta we mnie adrenalina. Potrzebuję zabawy. 
  Po kilku sygnałach odebrał. Przez moment nie mogłam wydukać z siebie ani słowa, chcąc brzmieć przynajmniej trochę poważnie i serio. 
  -Potrzebuję się rozerwać.-odezwałam się po kilkunastu sekundach ciszy po drugiej stronie słuchawki. Nie słysząc odpowiedzi przegryzłam dolną wargę na tyle mocno, że poczułam na języku smak krwi. 
   -Widzimy się za dziesięć minut przed twoim hotelem.- nim zdążyłam odpowiedzieć połączenie zostało przerwane.
    Rozchyliłam lekko wargi spoglądając jeszcze raz w stronę wyjścia na scenę. Po chwili podbiegli do mnie wszyscy z ekipy gratulując i mówiąc, że już dawno nie dałam takiego show. I mieli rację, ale prawdziwe show miało dopiero się zacząć.






Powiedzmy, że nie do końca miało tak być. W sumie to końcówka nie ma kompletnie ładu i składu. Sama nie wiem co chciałam osiągnąć pisząc to. Co będzie dalej... Mam już zarys planu i tylko czekam żeby zacząć go realizować. Kto was wyobraża sobie ,,złą'' Ariane? Hah... Bądźcie gotowi na zaskoczenie:) PS: Mam śnieg !!!
 

piątek, 10 stycznia 2014

3. Chciałabym poczuć ciepło jakie ofiarujesz innym.

        Pierwsze co poczułam po przebudzeniu to dym tytoniowy, który wdarł się w moje nozdrza. Gwałtownie odskoczyłam do tyłu przypominając sobie wizytę w klubie, i to był błąd. Od razu poczułam jak moja głowa chwieje się, a przy tym mózg rozsadza mi czaszkę. Jakbym dostała czymś ciężkim w głowę. Już miałam się położyć z powrotem i spróbować zasnąć, kiedy zrozumiałam, że to wcale nie jest hotelowe łóżko, a ja nie wiem gdzie jestem.
  Pokój który służył w tym momencie za moją sypialnię był przesiąknięty zapachem papierosów i alkoholu. W koło unosił się nieznośny zapach stęchlizny, ale wszystko wyglądało całkiem przyzwoicie.  Pomijając małżeńskie łoże z dobrego i solidnego drewna, na którym właśnie siedziałam w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze kilka staroci w postaci komody czy lustra, którym pokryta była cała ściana przede mną. Uśmiechnęłam się pod nosem dotykając dłonią włosów. Pierwszy raz nie wyglądałam jakbym wyszła prosto od makijażystki i o dziwko podobało mi się to. W ogóle to miejsce było niesamowite i mimo, ze wiele osób uznało by nie za jakąś idiotkę to mi się tu podobało. To wszystko co tu było, było całkowicie inne od tego co do tej pory poznałam i właśnie to sprawiało, że czułam się niesamowicie.
   Powoli zwlekłam się z łóżka i dopiero teraz dostrzegłam, że mam na sobie męską koszulkę, która zakrywała mi ledwo pupę oraz bose stopy.  Czułam się jak uprowadzona nastolatka, która zaraz zacznie krzyczeć i przerażona wybiegnie z mieszkania mordercy.
   Co tak właściwie wydarzyło się wczoraj?
    Jak to się stało, że trafiłam tutaj?
     Przeszłam kilka kroków po drewnianej podłodze  bardzo ostrożnie by ta nie zaskrzypiała i zerknęłam przez okno. Widok z niego nie powalał, ale przynajmniej przez tą noc zdążyło napadać trochę śniegu i zakryć błoto, które było pod nim. Na tarasie ktoś siedział i palił papierosa jakby nigdy nic, jakby w domu nie miał obcej dziewczyny.
   Momentalnie poczułam przerażenie. Przecież nie wiedziałam gdzie jestem, czemu jestem przebrana i kto był tym chłopakiem. Jedyne co mogłam stwierdzić, że był szatynem ponieważ siedział tyłem do mnie. Przeszukałam pokój w celu odnalezienia swoich rzeczy, ale zamiast nich natknęłam się tylko na kilka gazet, plakatów i starych zabawek.
   Co to za rudera?
   Zbiegłam po schodach na dół w poszukiwaniu jakichkolwiek butów. Nie miałam zamiaru uciekać na bosaka po dziesięciocentymetrowym śniegu. Zwłaszcza, że mogło się okazać iż będę biec długo. Kto wie na jakim odludziu jestem?
   -Szukasz czegoś?- rozbrzmiał spokojny i chłodny głos kiedy ja właśnie wciskałam na siebie jakieś o pięć czy sześć rozmiarów za duże buty. Uniosłam wzrok i wtedy go zobaczyłam. Czekoladowe oczy przeszywały mnie i oglądały dokładnie każdy zakamarek mojego ciała. Papieros, który niedawno znajdował się między jego wargami teraz został zgaszony w popielniczce na stole. Czułam jednocześnie zachwyt jak i strach widząc chłopaka z lekkim zarostem. Miał na sobie czarną koszulkę bez nadruku, zwężane u dołu spodnie i skórzaną kurtkę. Wyglądał jak gangster, ale na jego widok odetchnęłam.
  -Zayn Malik...-wyszeptałam upuszczając buta, którego trzymałam w dłoni na ziemię. Szatyn zacisnął usta w wąską kreskę mrużąc przy tym oczy. Jakby nad czymś intensywnie myślał.
  -Chyba oboje nie musimy się przedstawiać.- wychrypiał rzucając paczkę papierosów na kuchenny stół. Schował dłonie do kieszeni i zrobił kilka kroków w przód zmniejszając odległość między nami do kilku metrów. Już z tego dystansu wyczułam mocny zapach jego perfum i oddech przesiąknięty dymem nikotynowym. - Jak się spało?- spytał i zlustrował mnie od góry do dołu swoim wzrokiem pełnym pożądania. Czułam jak łakomie na mnie patrzy, ale nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz.
  -Kiepsko... Trochę głowa mnie boli. Która godzina?- spytałam rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu zegara na którejś z ścian.
   -Coś koło dziesiątej. W szafce w kuchni są leki. Powinno być coś przeciwbólowego.- powiedział i uśmiechnął się lekko widząc moje stopy. To rzeczywiście musiało być komiczne zwłaszcza, że stałam z jedną bosą stopą, a drugą odzianą w trampka, w którym wręcz pływałam.


   Minęły już trzy godziny od kiedy Zayn wyszedł, mówiąc, że zaraz wróci. Czułam się przytłoczona i lekko wystraszona samotnością. Bałam się, że za moment ktoś wpadnie do domu z nożem w dłoni i będzie mi groził. Nigdy nie byłam sama. Zawsze chodziłam gdzieś w towarzystwie przyjaciół czy ochroniarza, a teraz nagle miałam liczyć tylko na siebie. 
  Po kolejnych piętnastu minutach bez szatyna zaczęłam rozmyślać nad planem działania gdyby całkowicie przypadkiem jakiś psychol wpadł do mieszkania z pistoletem. Cóż, wszystko mogło się wydarzyć. Znudzona obmyślaniem zachowania w razie ataku i wyczekiwaniem na chłopaka podeszłam do kominka nad którym stało kilka zdjęć. Miałam nadzieję, że zobaczę jakieś rodzinne wspomnienia zamiast tego, w ramkach różnego rodzaju i koloru znajdowały się zdjęcia, które są tam od samego zakupu. Uniosłam jedną brew nie rozumiejąc na czym polega fenomen tego hobby. Po obejrzeniu całego salonu, przyjrzałam się jeszcze dokładniej kuchni i przedpokojowi, a następnie przeszłam na górne piętro. Uchyliłam kilka okien by przewietrzyć zadymione pomieszczenia. Czułam się jak w klatce nie wiedząc gdzie są moje rzeczy i gdzie ja sama się znajduję. W końcu znalazłam to czego szukałam. Od razu przeszukałam torebkę w celu znalezienia telefonu. Tak jak się spodziewała. Moja poczta głosowa była przepchana, a dodatkowo dostałam ponad trzydzieści sms-ów od Seleny i Tamary. Już miałam odpisać kiedy ktoś zapalił światło w pokoju. Przerażona poderwałam się co spowodowało, że potknęłam się o coś i upadłam boleśnie na ziemię.
  -Cholera...-bąknęłam sama do siebie powoli podnosząc wzrok na szatyna. Zayn ani na moment nie uśmiechnął się. Jedynie posłał mi złe spojrzenie po czym ruszył korytarzem  w kierunku schodów. - Czekaj!- krzyknęłam zbierając swoje rzeczy. Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. Dogoniłam chłopaka przy wyjściu z domu.- Odwieziesz mnie?- spytałam. Chłopak zatrzymał się raptownie i przekręcił lekko głowę w moją stronę, tak że widziałam jego profil.
 -Pewnie... I tak za długo tu byłaś.- wychrypiał wychodząc z domu.
 
 
   Jadąc samochodem chłopaka czułam się jakby ktoś mnie uprowadzał. Szatyn ani słowem się do mnie nie odezwał, a kiedy zadawałam jakieś pytanie udawał, że nie słyszy. Wcześniej wydawał się być bardziej towarzyski. No ludzie! To Zayn Malik. Jeden z najbardziej pożądanych facetów na świecie, a ze mną nawet nie raczył zamienić słowa.
  -Miło..-wyszeptałam opierając głowę o szybę. Czułam się jak w jakiejś bajce. Upita nastolatka trafia do sławnego celebryty i spędza u niego w domu noc. Potem on ją odwozi pod sam dom i namiętnie się całują. Tak, w dzieciństwie za dużo oglądałam bajek o książętach zboczeńcach- Czyj to był dom?- spytałam nie licząc nawet na odpowiedź ze strony chłopaka. Zayn przeczesał jednak dłonią włosy po czym zatrzymał auto przed moim hotelem.
  -Moje. Zresztą... nieważne. Nie bój się. Nikt nas razem nie widział, więc możemy być spokojni o dalsze życie sław. A teraz ruszaj zgrabny tyłem z mojego auta. Nie będę tu stał i czekał na paparazzi.- poczułam jak moje policzki się czerwienią. W pewnym sensie skomplementował mnie i może nawet nie świadomie, ale mi i tak sprawiało to ogromną przyjemność.
   -Do zobaczenia.- posłałam szatynowi ciepły uśmiech opuszczając jego samochód.Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz i poczułam na swojej skórze zimne krople deszczu ogarnęło mnie niesamowite przeczucie, że to nie było nasze ostatnie spotkanie. Zapewne stała bym tak jeszcze dość długo gdyby nie chłopak, który wpadł na mnie. Zachwiałam się kiedy zobaczyłam jego zielone oczy i loki na głowie.
   -Oj. Przepraszam...-odezwał się ciepłym i spokojnym głosem, który sprawiał, że czułam się jakbym unosiła się ponad ziemią. Poznać dwóch członków One Direction jednego dnia- to się nazywa szczęście.- Nie zauważyłem cię...- ostatnie słowa wyszeptał wręcz rozglądając się nerwowo wkoło jakby czegoś szukał. Po chwili z hotelu wybiegła Selena. Rzuciła w bruneta czymś mieszając go przy tym z błotem.







         No i po wszystkim. Teraz trzeba wrócić do szkoły, nauki i znów zaczęć się przykładać. Pierwsze półrocze w liceum nie poszło mi jakoś genialnie, choć najgorzej też nie było. Nie wiem jak z kolejnymi rozdziałami. Postaram się dodawać regularnie zwłaszcza, że 20 stycznia zaczynają się już moje ferie zimowe.:) Osobiście wolałabym mieć je ostatnia, ale w tym roku wypadam mi jako pierwszej. Jeśli chodzi o komentarze... Nie poddawajcie się! Komentujcie bo to na prawdę wiele dla mnie znaczy, a dla was to tylko chwila :) Miłego weekendu xXx

piątek, 3 stycznia 2014

2. Łatwo jest zapomnieć. Trudniej wybaczyć.

   Okręciłam się wokół własnej osi ostrożnie przyglądając się rozkloszowanej sukience. Dokładnie w moim stylu, ale mimo wszystko czułam się dziwnie patrząc na sztuczny uśmiech przyjaciółki, kiedy to mierzyła mnie od stóp do głów.
  -Wyglądasz ślicznie. Każdy facet będzie twój.- powiedziała poprawiając swoje włosy w lustrze i nakładając na usta błyszczyk. Wyglądała jakby sms w samolocie kompletnie jej nie ruszył, a ,,Harry''-kimkolwiek był, był tylko kolejną jednorazową przygodą. Nie chciałam jej ranić niepotrzebnymi pytaniami toteż omijałam temat chłopców szerokim łukiem.
  -Nie zależy mi.- fuknęłam tylko przypominając sobie ostatnie spotkanie z Nathanem. Cudowna para, szkoda, że tylko w świetle reflektorów. Tępy świr i tyle. Dokładnie przyjrzałam swojemu odbiciu w lustrze po czym usiadłam na miękkim i wygodnym łóżku. Miałam ochotę zanurzyć się w nim i zasnąć w długi, zimowy sen. Najchętniej nie wychodziła bym do ludzi, ale to było moją pracą. Pokazywać się publicznie i robić sensacje. Ot co. Nie byłam stworzona do żadnych wyższych celów. Czasem marzyłam by zostać lekarzem i ratować czyjeś życie, albo kucharzem i za marną pensję karmić dzieci w przytułkach dla bezdomnych. Kto by pomyślał, że taka Ariana ma jeszcze ludzie serce i nie jest z kamienia. Jednak zawsze po takich myślach przychodziła kolejna, która przypominała mi okres dzieciństwa, kiedy to rodzice ledwo łączyli koniec z końcem. Teraz żyło nam się lepiej, bez porównania.
  -Jasne... Każdy tak mówi, a tak na prawdę myślimy tylko którego by tu zaciągnąć do łóżka.- odparła Selena opierając się o drzwi, które prowadziły na hol. Ależ ona była pusta... I niby ja jestem tą głupiutką?
  -Może ty i tak myślisz, ale ja na pewno nie. Chcę w końcu zakochać się jak normalna dziewczyna, a nie na oczach całego świata i pod okiem Tamary.- po moich słowach, które za pewno tylko połowicznie dotarły do brunetki opuściłyśmy hotel gdzie miałyśmy spędzać pierwszy dzień. Jutro miałyśmy przenieść się do willi, którą moja menadżerka specjalnie na tę okazję wynajęła.  
Ostatnie chwile wolności...


     Upiłam kolejny łyk alkoholowego trunku, który Sel wciskała mi od kiedy tylko przyjechałyśmy do klubu. Na początku miał być jeden, dla rozluźnienia, a wyszło jak wyszło. Siedziałam teraz ani na krok nie ruszając się od baru. Brunetka tańczyła erotyczny taniec z jakimś popaprańcem, który bezczelnie oglądał każdy zakamarek jej ciała.
Czyżby kolejna ofiara?
Zanim się zorientowałam wypowiedziałam te słowa na głos. Odetchnęłam z ulgą sądząc, że nikt mnie nie usłyszał, ale myliłam się. W ciemnym świetle klubowym nie byłam w stanie rozpoznać twarzy chłopaka, który siedział zaledwie dwa miejsca dalej ode mnie.
  -Wygląda jakby się dobrze bawiła i tyle.- odparł całkowicie trzeźwy chłopak.
  -Czasem bawi się aż za dobrze. Jeden drink, drugi drink i może zaciągnąć kolejnego naiwniaka do łóżka. Aż dziwne, że oni się na to nabierają, ale w końcu to Selena Gomez. Jak można jej odmówić.- pierwszy raz od dłuższego czasu wypowiedziałam się na temat przyjaciółki w stu procentach szczerze. Tak na prawdę Selena zawsze uważana była za tę lepszą, a ja żyłam w jej cieniu, ale nigdy nie mówiłam o tym otwarcie. No przynajmniej jak byłam trzeźwa. Teraz było jednak inaczej. Język mi się plątał, gardło paliło niemiłosiernie, a w uszach dudniły odgłosy głośnej i klubowej muzyki. Wszystko co zjadłam dzisiaj na śniadanie zapragnęło ujrzeć światło dzienne, a ja powstrzymywałam to tylko kolejnymi łykami gorzkiego alkoholu.
  Pieprzone paparazzi... Nigdy ich nie ma gdy są potrzebni.
 Moja zazdrość i szczerość zaczęła mnie przerażać toteż zanim chłopak zadał kolejne pytanie wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Chyba nawet tego nie zauważył, bo nie słyszałam za sobą żadnych kroków. Szłam ostrożnie, by nie potknąć się o nic po drodze i nie zaliczyć żenującego upadku. Choć ulice były wyludnione, to w każdej chwili mógł się zjawić ktoś kto mnie rozpozna. Szłam może kilka minut kiedy nagle zaczęło padać. Cicho klnąc pod nosem starłam z policzków spływający tusz do rzęs. Zapewne na marne, ale bez lusterka nie mogłam nic więcej zrobić.
  Moje nogi nagle zaczęły mięknąć, a ja poczułam jak nie mogę utrzymać równowagi. Nim się obejrzałam wylądowałam w kałuży przy drodze. Nie ma to jak dobra kąpiel. Kiedy koło mnie przejechało czarne auto, marki której zapewne i tak bym nie rozpoznała i dodatkowo ochlapało mnie całym tym błotem koło drogi wściekłość narosła we mnie jeszcze bardziej. Miałam ochotę skoczyć kierowcy do gardła, ale jednocześnie nie miałam na to siły. Usiadłam zrezygnowana na krawężniku kiedy auto zatrzymało się kilka metrów dalej, a z niego wysiał jakiś facet. W momencie kiedy podszedł i kucnął przede mną ujrzałam jego oczy, Niezwykle ciemne i czekoladowe, ale z moimi promilami w krwi mogły być one zarówno błękitne luz zielone.
  -Kogo my tu mamy. Czyż to nie Ariana Grande?- moich uszu doszedł zachrypnięty i jakże męski głos szatyna. W sumie mogłam dać sobie spokój z myśleniem nad jego wyglądem, bo w moim stanie mogło okazać się to zgubne.
  -To ty mn...mnie ochlapałeś!- warknęłam jak rozzłoszczone dziecko opierając się o jego mokrą koszulkę.
  -Nieźle się nawaliłaś mała.- odparł rozbawiony moim stanem.- Ile wypiłaś? Jedno piwo czy może szklankę mleka? Jeszcze masz je pod nosem.- ironia w jego głosie była wręcz namacalna. I właśnie w momencie kiedy chciał zabrać mnie do auta i odwieźć w bezpieczne miejsce moje śniadanie wylądowało na jego koszuli.
  -Ups...Przepraszam...- powiedziałam to całkowicie poważnie, ale zapewne w jego odczuciu zachowałam się jak szmata, która nie jest wdzięczna za jego pomoc, bo poczerwieniał na twarzy. Zaczerpnął kilka głębszych wdechów, przeszedł się kilka razy wzdłuż drogi po czym wziął mnie za rękę i ostrożnie zaprowadził na tylne siedzenie auta. Widziałam jeszcze tylko jak zdejmuje z siebie wybrudzoną koszulkę po czym cały przemoczony zasiada za kierownicą. Pytał o coś, ale nie umiałam się na tym skupić. Po głowie wciąż krążyły mi obraz, które widziałam pierwszy raz w życiu.
  -C..co?- bąknęłam oglądając jak małe dziecko czubki swoich butów.
  -Nieważne... Coś wymyślę.- odparł i ruszył przed siebie. Czułam jak auto nabiera prędkości, ale nawet ostre zakręty przebywał całkiem spokojnie. Jakby jeździł tak od zawsze.
  -Mam ochotę na...- zastanowiłam się chwilę czując szum promili w głowie.- Na co mam ochotę?- spytałam zdruzgotana swoją niewiedzą. -Wiem!- wykrzyknęłam przechylając się do przodu i wychylając głowę tak by znajdowała się koło siedzenia chłopaka. -Po...pocałuj mnie.-wydukałam wydając z siebie przy tym śmiech.
  -Boże... Nawaliłaś się w trzy dupy. Siadaj mała, bo będę musiał się do ciebie pofatygować- odpowiedział szatyn i tym razem jego mina była całkowicie poważna. Ani krzty ironii czy sarkazmu w jego głosie. Jakby wszystkie emocje ulotniły się. Po plechach przeszedł mnie dreszcz rozgoryczenia. O dziwo, ale miałam ochotę po raz kolejny ochotę obdarzyć go zawartością mojego żołądka.
  -To chodź.- wyszeptałam. Nic więcej nie usłyszałam, bo zamiast tego osunęłam się na tylne siedzenie uderzając przy tym głową o coś twardego.
  Zasnęłam... Choć może straciłam przytomność? Sama nie wiem, ale mój stan był zatrważający.










 No długością to on jeszcze nie powala, ale postaram się by kolejny był choć trochę dłuższy :) Musicie mi tym razem wybaczyć. Było by miło gdybyście zostawili pod tym rozdziale jakiś znak po sobie. Choćby uśmiechniętą buźkę. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. A co do kolejnego rozdziału to postaram się go napisać tak by był na przyszły tydzień, choć wiem, że będzie to trudne. W pasku bocznym pojawiły się ,,Informacje'' to tam będą ukazywać się nowe wiadomości co do kolejnych rozdziałów i ich publikacji. Dodałam też zakładkę ,,Autorka'' czyli trochę o mnie i muzykę. Nie włącza się ona automatczynie ponieważ nie chcę wam nic narzucać. Buziaki :*:*